Sensacyjne doniesienia z Filipin rozgrzewają atmosferę wokół polskiej ambasady w Manili. Mimo zakończenia prac komisji śledczej w sprawie poprzedniej afery wizowej, ponownie pojawiają się głosy o sprzedawaniu terminów na rozmowy z urzędnikami. Filipińska telewizja UNTV prezentuje historie zdesperowanych kandydatów, którzy od miesięcy nie są w stanie umówić się na spotkanie, choć w Polsce czeka na nich praca. Czy to tylko internetowe oszustwo? A może prawdziwy proceder korupcyjny, którego nie udało się wyplenić mimo wcześniejszej afery?
Spis Treści
Kto chce przyjechać do Polski i dlaczego?
Problem nie wziął się znikąd. Wielu Filipińczyków decyduje się na emigrację zarobkową z powodu trudnej sytuacji ekonomicznej w ich ojczyźnie. Z kolei polskie firmy coraz częściej narzekają na brak rąk do pracy, zwłaszcza w branży gastronomicznej, hotelarskiej czy produkcji spożywczej. Polacy nie garną się do zajęć, które uchodzą za ciężkie, a przy tym oferują niewygórowaną stawkę godzinową. Dla kandydatów z Filipin perspektywa zarobków w Polsce wciąż bywa atrakcyjna, nawet jeśli w polskich realiach są to kwoty zbliżone do płacy minimalnej.
Prawdziwe znaczenie ma także opinia o pracowitości i obowiązkowości Filipińczyków. Stąd pomysł, by otworzyć się na imigrantów z tego kraju, ściągać ich do rodzimych zakładów, hoteli czy restauracji. Wszystko świetnie brzmi w teorii, ale w praktyce brakuje płynnych procedur umożliwiających przyznawanie wiz. Rosnący popyt i ograniczone terminy na rozmowy w polskiej placówce w Manili doprowadziły do tego, że ubiegający się o wizę podejmują się wszelkich dostępnych środków, by zdobyć upragnione miejsce w kolejce – łącznie z zakupem terminu na czarnym rynku.
Nagranie UNTV: filipińscy dziennikarze mówią o skandalu
Głos w tej sprawie zabrali reporterzy popularnej stacji telewizyjnej UNTV z Filipin, której kanał na YouTube subskrybuje ponad 4,5 miliona użytkowników. W jednym z najnowszych programów interwencyjnych pojawiła się grupa kilkunastu osób, która wyraziła frustrację i rozgoryczenie: od miesięcy starali się o wizę do Polski, mają nawet zapewnioną pracę, lecz nie mogli umówić się na obowiązkowe spotkanie w ambasadzie. W ich ocenie sytuacja jest jasna: jeśli ktoś w Manili dysponuje kilkoma tysiącami peso, może „kupić” miejsce w kolejce. Bez takiej dopłaty czeka się miesiącami, często bez skutku.
Przy tym zarzuty wobec polskiej placówki bywają wyjątkowo ostre. Według filipińskich reporterów i zaproszonych do studia gości, to właśnie wewnętrzne układy – z udziałem pośredniczącej firmy BLS International – pozwalają na blokowanie dostępnych terminów i odsprzedawanie ich za dodatkową opłatą. Wzburzenie potęguje fakt, że w kraju, gdzie średnie zarobki są znacznie niższe niż w Polsce, kwoty żądane przez nieoficjalnych pośredników potrafią sięgnąć dwóch miesięcznych pensji przeciętnego Filipińczyka.
Jak odpowiada Ministerstwo Spraw Zagranicznych?
Polska dyplomacja od dawna usiłuje wyjaśnić wszelkie zastrzeżenia i plotki dotyczące łapówek za wizyty w placówkach. Według oficjalnego stanowiska Ministerstwa Spraw Zagranicznych to jedynie oszustwa internetowe – tzw. scamy – i nie istnieje żaden oficjalny czy nieformalny system do sprzedawania terminów. MSZ tłumaczy, że ogromne zainteresowanie pracą w Polsce przekłada się na błyskawiczne zapełnianie miejsc w internetowym kalendarzu rezerwacyjnym, prowadzonym przez BLS. Kiedy nowa pula spotkań zostaje udostępniona, tysiące chętnych wchodzi do systemu i w kilka minut wyczerpuje dostępne sloty.
W marcu 2024 roku, niedługo przed wybuchem ponownej gorącej dyskusji na Filipinach, placówka w Manili i biuro BLS przeszły kontrolę. Raport Ministerstwa ma wyraźnie wskazywać, że nie znaleziono uchybień i nieprawidłowości w zakresie przyznawania wiz. Z kolei krytycy rządowych wyjaśnień pytają wprost: skoro niczego nie wykryto, skąd regularne doniesienia Filipińczyków o „znajomych znajomych”, którzy rzekomo w mig załatwiają sobie spotkanie w ambasadzie?
Afera w tle. Czy to echa poprzedniego skandalu?
Zaledwie kilka miesięcy temu polskie media zelektryzowała informacja o tzw. aferze wizowej – procederze rzekomego handlu wizami dla obywateli z Azji i Afryki, w co mieli być zamieszani wysoko postawieni pracownicy MSZ oraz prywatni pośrednicy. Sprawa odbiła się szerokim echem, pociągnęła za sobą liczne odwołania, a w finale doprowadziła do powołania sejmowej komisji śledczej. Jednym z wątków, które interesowały opinię publiczną, były właśnie Filipiny i specyficzne polecenia, jakie przychodziły z centrali w Warszawie do placówki w Manili, by szybciej rozpatrywać określone wnioski.
Czy obecna sytuacja może być wciąż niedokończonym rozdziałem tamtej afery? Wprawdzie w Polsce nastąpiły polityczne zmiany, a nowa ekipa rządząca zapowiadała porządki w kwestii wydawania wiz, to jednak na Filipinach problem jawi się jako nierozerwalnie związany z wadliwym systemem rejestracyjnym i rosnącym popytem na prace w Polsce. Jeśli do tego dodać wzmożoną aktywność internetowych pośredników, otrzymujemy mieszankę, w której nietrudno o posądzenie o korupcję.
Polscy pracodawcy: „Tkwimy w impasie i tracimy pieniądze”
Najbardziej poszkodowani wydają się polscy przedsiębiorcy, którzy pracują w branżach wymagających stałego dopływu siły roboczej. Rąk do pracy brakuje, a rekrutacja Filipińczyków, choć atrakcyjna w teorii, komplikuje się na etapie wiz. W konsekwencji firmy odnotowują straty, bo brakuje im personelu. Zwłaszcza że żaden pracodawca nie chce stracić podpisanych już umów i pozwoleń na pracę.
Jak relacjonują rekruterzy, scenariusz co miesiąc się powtarza: nowy kalendarz z terminami otwiera się w BLS – i w kilka minut zostaje zamknięty, bo wszyscy chętni próbują się „wbić”. Ci, którzy nie zdążyli, czekają kolejny miesiąc albo płacą podejrzanym agencjom w sieci, wierząc, że może w ten sposób zyskają dostęp do wolnego miejsca. Nawet jeśli MSZ ma rację i większa część ogłoszeń jest efektem „naciągania”, to wielu ludzi i tak brnie w te oferty, bo nie widzi innego wyjścia.
Czy możemy liczyć na poprawę?
Choć oficjalne komunikaty wskazują, że nie ma potwierdzonych dowodów na udział personelu ambasady czy BLS International w procederze blokowania terminów, presja społeczna rośnie. Filipińskie programy interwencyjne, szczególnie te, w których występują policjanci, prawdopodobnie będą chciały pociągnąć temat, zwłaszcza gdy sprawa budzi takie emocje. Wątpliwości pozostają także u filipińskich urzędników, którzy zapowiadają, że każdy konkretny sygnał o nadużyciu w polskim punkcie wizowym zostanie zbadany.
Z drugiej strony, jeśli nie ma rzeczywistej korupcji, to problem jest w samej wydolności systemu. Aby uniknąć powtarzających się oskarżeń, warto byłoby zastanowić się, czy Polska nie powinna zwiększyć liczby dostępnych terminów, odciążyć placówkę konsularną lub przemyśleć nowe procedury rejestracji. Eksperci w dziedzinie migracji zwracają uwagę, że rosnąca popularność Polski wśród Filipińczyków nie jest chwilowa – nasz rynek pracy może potrzebować pracowników spoza UE jeszcze przez wiele lat.
Co będzie dalej z BLS International?
Firma BLS International, która prowadzi rejestrację wizową w Manili, to nie nowicjusz w branży outsourcingu usług dla konsulatów i ambasad na całym świecie. Przed pojawieniem się afery w Polsce w 2023 roku, przedsiębiorstwo cieszyło się raczej dobrą opinią. Jednak odkąd media zaczęły przypisywać mu rolę w kontekście afery wizowej, coraz głośniej mówi się o konieczności zreformowania albo nawet zakończenia współpracy. Obecny szef MSZ w poprzednim rządzie miał publicznie deklarować, że wszystkie umowy outsourcingowe zostaną rozwiązane, lecz, jak widać, do tego nie doszło.
Jeżeli BLS utrzyma się na rynku, a filipińska stacja telewizyjna UNTV dostarczy kolejnych wybuchowych materiałów, rząd będzie miał kłopot wizerunkowy na międzynarodowej scenie. Osoby rekrutujące pracowników z Azji mogą natomiast stracić zaufanie potencjalnych kandydatów, gdy ci usłyszą o rzekomych trudnościach i niejasnych układach w placówce.
Presja i ryzyko
Ponieważ afera wizowa w Polsce wciąż tkwi w pamięci opinii publicznej, każdy kolejny sygnał o możliwej korupcji przy wydawaniu wiz wywołuje lawinę komentarzy. Dodatkowo, dynamiczny rynek pracy i potrzebne ręce do pracy w branży usługowej czy produkcyjnej sprawiają, że sprawę śledzą nie tylko zwykli widzowie, ale także przedstawiciele biznesu. Wszyscy zadają sobie pytanie: czy to tylko „szum medialny” podsycany przez telewizyjne formaty, czy jednak realny problem niewydolnego systemu, w którym pieniądze nieformalnie przyspieszają sprawy?
Konkluzja: reforma czy kolejny skandal?
Nowy rząd w Polsce stoi przed dylematem: jak z jednej strony chronić bezpieczeństwo procedur wizowych, a z drugiej – nie utrudniać prężnie rozwijającego się rynku rekrutacyjnego z Filipin. Jeżeli nie zostaną wdrożone skuteczne rozwiązania – np. zwiększenie liczby urzędników, wprowadzenie nowych metod weryfikacji czy rozszerzenie puli wolnych miejsc – to można się spodziewać, że filipińskie media będą co jakiś czas powracać do tematu „polskich wiz na sprzedaż”.
Z punktu widzenia polskiego wizerunku międzynarodowego każdy kolejny program interwencyjny w filipińskiej telewizji – zwłaszcza tak popularnej jak UNTV – może tylko pogłębić niekorzystne przekonanie o Polsce jako kraju, w którym korupcja w procedurach wizowych jest trudna do wykorzenienia. Jeśli w najbliższych miesiącach sprawa nadal będzie nabierać rumieńców, może to wpłynąć na zahamowanie napływu pracowników z Filipin, co w efekcie negatywnie odbije się także na kondycji polskiego rynku pracy.
Ten artykuł o edukacji naprawdę otworzył mi oczy i zawsze polecam Twoją stronę., Dziękuję za podzielenie się swoimi przemyśleniami na temat zdrowia i z niecierpliwością czekam na kolejne artykuły., To było bardzo informacyjny czytać o nauki i zawsze polecam Twoją stronę., Zawsze doceniam, gdy mogę nauczyć się czegoś nowego o kultury i czekam na kolejne posty., Nie mogłem przestać czytać tego dogłębny artykułu o podróży i na pewno podzielę się tym ze znajomymi..